K.M.S Ft kuba wolski wszystko mi jedno Tęsknię (ft. Kuba Wolski) - Świstak ft. Kuba Wolski "W każdą noc za tobą tęsknię Będziemy czy nie będzie nas nigdy więcej Ona nigdy nie wejdzie na Twoje miejsce Bałaś się mała to było nie potrzebne Jeśli wrócisz nigdy więcej tak nie będzie Zrozumiałem, że"
Kubek z napisem, Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno, kolor czarny - Fotobloki & Decor, w empik.com: 29,90 zł. Przeczytaj recenzję Kubek z napisem, Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno, kolor czarny. Zamów towar z dostawą do domu!
Kika Handmade Kubek Bardzo Mi Z Tego Powodu Wszystko Jedno 300Ml od 45,00 zł Porównanie cen w 1 sklepach. Zobacz pozostałe produkty w kategorii Kubki - Najlepsze oferty Opinie klientów - Ceneo.pl
Vay Tiền Nhanh. 44,99 złKoszulka: Bardzo jest mi z tego powodu wszystko jedno. Pamiętaj aby określić cechy zamawianej koszulki. Potrzebne informacje znajdziesz w magazynie Opis Opinie (0) OpisMateriałObjaśnienieKoszulkaGwarantowana jakość marki Fruit of the Loom®, 100% bawełny, wysoka gramatura, podwójne szwy przy szyi, na rękawach oraz przeszycia wzmacniające. Opis oraz sposób pomiaru koszulki zawarte są na stronie „specyfikacja produktów” (w stopce).NadrukTrwały, całkowicie odporny na pranie, nie pęka, nie wykrusza się, nie zmienia koloru. Jego wysoką jakość zapewnia, producent, niemiecka firma Poli-Tape®.Rozmiary koszulek (+/- cm) klatki97107112122132142
"Choroby zakaźne to jest worek, z którego może się jeszcze wiele wysypać" Ekspertka zapytana o to, co zaskoczyło ją podczas dwóch ostatnich lat trwania epidemii, wskazała na bardzo dużą liczbę zgonów podczas drugiej fali zachorowań. - To było bardzo niepokojące. Uważam, że należałoby przeanalizować, dlaczego były to tak duże liczby zmarłych, bo w innych krajach w zasadzie statystyki nie obserwowały takiej skali. Przyczynami mogło być zbyt późne zgłaszanie się do lekarzy, jak i utrudniony dostęp do ochrony zdrowia w tamtym czasie - powiedziała dr n. med. Grażyna Semczuk. Podkreśliła, że jako lekarza zaskoczyła ją również ogromna ignorancja i lekceważenie problemu przez społeczeństwo. - Z wirusem, który może zakażać i zabijać, się nie dyskutuje, tylko po prostu wykonuje zalecenie epidemiologów, specjalistów, którzy się na tym znają. Myślałam, że w XXI wieku jesteśmy tego bardziej świadomi, ale jak widać w dalszym ciągu jest mała świadomość ludzi na ten temat. Uważano, że choroby zakaźne są tylko na oddziałach zamkniętych w szpitalach i nie mamy z nimi przecież kontaktu - stwierdziła specjalistka. Według niej, koronawirus nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a w przyszłości mogą nas czekać kolejne zagrożenia związane z wirusami. "Obecnie doświadczenie i światowe obserwacje uczą nas, że choroby zakaźne to jest worek z którego może się jeszcze bardzo wiele wysypać. Są przecież cały czas doniesienia o niespokojnych wirusach gorączek krwotocznych; jest też ospa małpia, która przez całe lata była bardzo opanowana i dotyczyła zachorowań w rejonach afrykańskich, a tutaj nagle się roznosi po całym świecie. Dlatego sądzę, że choroby zakaźne mogą nam sprawić jeszcze bardzo wiele kłopotów. Wiele osób nie pamięta już, ale ja, jako zakaźnik z 40-letnim doświadczeniem, doskonale pamiętam epidemie odry, krztuśca, poliomyelitis, tężca w latach 70., gdy nie było jeszcze szczepionek. Nie chciałabym, aby się to powtórzyło" - dodała dr n. med. Semczuk. Jej zdaniem obecna sytuacja związana może być również ze swoistym ostrzeżeniem szeroko rozumianej przyrody. - Może jest to jakaś forma obrony przed ogromną ingerencją w świat natury, chodzi np. o zabieranie zwierzętom ich naturalnych terenów, niszczenie lasów, czy zbyt łatwy dostęp ludzi w tereny chronione - stwierdziła doktor. Zapytana o to, jak chorują zakaźnicy na covid, podkreśliła, że "z pełną pokorą i świadomością tego ryzyka zawodowego". "Podczas epidemii koronawirusa zakaźnicy również chorowali, ale, wydaje mi się, rzadziej niż lekarze innych specjalizacji. Prawdopodobnie ze względu na to, że mamy wyuczoną potrzebę chronienia się poprzez środki ochrony, większą ostrożność" - zaznaczyła. Jak przyznała, sama nie przechodziła infekcji covidowej, mimo że cały czas pracowała i udzielała konsultacji. - Oczywiście jestem zaszczepiona przeciw COVID-19, ale również przeciw grypie i pneumokokom. Oprócz tego, maseczka to dla mnie rzecz święta, do tego jeszcze dochodzi mycie rąk na okrągło, przebieranie się podczas pracy w szpitalu. Jak również pilnuję dystansu i wietrzenia pomieszczeń - podkreśliła dr n. med. Grażyna Semczuk. Odnosząc się do aktualnej sytuacji epidemicznej wskazała na bardzo niepokojące dane z całej Europy, gdzie np. we Francji, Włoszech, Hiszpanii odnotowuje się po 100 tys. zakażeń. - To oczywiste, że te zakażenia lada moment będą narastały i u nas. Dominują obecnie dwie odmiany wirusa omikron i Od pierwszych wariantów, różnią się, niestety, większą zakaźnością i trochę cięższym przebiegiem - powiedziała zakaźnik. Dodała, że w szpitalach obserwuje się już wzrost liczby zakażeń koronawirusem. Przekazała, że na oddziale zakaźnym w Instytucie Medycyny Wsi w Lublinie leczonych jest teraz 5 osób, a wcześniej przez dłuży czas były to 2-3 osoby. - Omikron trochę zmienił obraz kliniczny covidu, bo przy pierwszych odmianach koronawirusa dominowały objawy ze strony dolnych dróg oddechowych, jak np. zapalenie płuc. Natomiast w omikronie są to górne drogi oddechowe: zapalenie zatok, zapalenie gardła, zapalenie krtani. Dalej są też bóle mięśni, kaszel, potworne osłabienie, osłabienie wydolności fizycznej i umysłowej, podwyższona temperatura - wymieniła doktor. Zapytana o to, jak oprócz szczepień przeciw COVID-19, można w tej chwili opanować liczbę zakażeń, aby utrzymać w ryzach epidemię, odpowiedziała, że dobre efekty przyniosłoby ogromne zdyscyplinowanie narodu w kwestii zakładania maseczki w pomieszczeniach zamkniętych, jak np. sklep, przychodnia, apteka, ograniczenie spotkań osobiście. - Uważam, że w dalszym ciągu za mało się o tym mówi. Brakuje odniesienia do wrażliwości społecznej, poczucia odpowiedzialności za siebie i innych ludzi. Ja sama przechodząc po korytarzu w przychodni zwracam na to uwagę w grzeczny sposób. Generalnie nie ma wielkich protestów, po prostu staram się to po ludzku tłumaczyć np. "czy pana nie bolałoby serce, gdyby kogoś pan zakaził i on miałby później wielkie problemy zdrowotne z tego powodu; czy nie lepiej na ten moment założyć maseczkę". To jest kwestia wytłumaczenia. Moim zdaniem, za mało się o tym rozmawia w spokojny, uczciwy sposób - powiedziała zakaźnik. Dowiedz się więcej na temat:
To chyba oczywiste, że trudne w odbiorze dzieła sztuki przeznaczone są dla węższej publiczności niż sztuka masowa. Oczywiste, ale to nie znaczy, że nie można zrobić z tego afery. Mimo wszystko – zdziwiłem się. Podczas Festiwalu Góry Literatury, odbywającego się od 13 do 21 lipca w kilku sudeckich miejscowościach, gospodyni wydarzenia noblistka Olga Tokarczuk wygłosiła niezbyt kontrowersyjną, zdawałoby się, a wręcz banalną frazę: „Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki, trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze”. To chyba oczywiste, że trudne w odbiorze dzieła sztuki przeznaczone są dla węższej publiczności niż sztuka masowa. Oczywiste, ale to nie znaczy, że nie można zrobić z tego afery. Zgrywając wielkiego fundamentalistę od „wartości równościowych”, można sobie poharcować kosztem zdrowego rozsądku, szacunku dla wolności słowa i własnej reputacji – byleby tylko na chwilę zaistnieć i przypomnieć swoim fanom, że jest się bezkompromisowym strażnikiem jedynie słusznej lewicowej wiary. Czytaj też: Olga Tokarczuk i jej pierwsza powieść po Noblu. Kto tu na nas patrzy? Olga Tokarczuk i pogromcy elit Nie będę wymieniał żadnych nazwisk osób, które zaatakowały Olgę Tokarczuk z powodu tej rzekomo aroganckiej i protekcjonalnej wypowiedzi, bo zdaje się, że osobom tym chodzi właśnie o to, aby ich nazwiska były wymieniane. Chcę im natomiast powiedzieć jedno: ja wiem, że wy wiecie, że taka „g…burza” nie jest w stanie zaszkodzić Oldze Tokarczuk. Nie znaczy to jednak, że wasze harce nie są szkodliwe. Są bardzo szkodliwe nie dla Olgi, lecz dla całego społeczeństwa. Jeśli będziemy ideologicznie zastraszać i zaszczuwać elity, odbierać im resztki komfortu swobodnego komunikowania się, najeżdżać ich enklawy kulturowe i medialne, gdzie czują się u siebie, to efekt tego będzie taki sam jak w przypadku najazdu barbarzyńców albo rewolucji: zatrzasną się w domach albo uciekną. A społeczeństwo, którego elity wymienia się na wiernych i pryncypialnych pogromców elit bądź „nowe elity”, staje się bezbronną ofiarą ideologicznego terroru. Zaczyna się od agresywnego krytykowania autorytetów mówiących choćby i oczywistości (jak w tym przypadku), lecz inne niż te, które cenią sobie rewolucjoniści zwycięskiego w danym czasie nurtu, a potem przychodzi czas na ostracyzm i represje. I nie ma przy tym znaczenia, czy ów zwycięski nurt ideowy to akurat komunizm, czy może militarystyczny nacjonalizm albo bigoteria. Zasady i efekty są zawsze te same. Dlatego na takie, wydawałoby się, pozbawione znaczenia sytuacje, jak poszczekiwania na wybitną pisarkę i intelektualistkę, należy mimo wszystko reagować. Powinny być one zauważane i komentowane. A przy sposobności warto odnieść się do niebanalnej kwestii hierarchii społecznej i wartościowania twórczości kulturalnej w kontekście demokratyzmu i poszanowania dla równości. Są to bowiem sprawy niełatwe, w których jedni się gubią, a inni to zagubienie wykorzystują, aby siać pogardę i niezgodę. Czytaj też: Jak czytać inaczej – o esejach Olgi Tokarczuk Kto tu się wywyższa Jedna z najwyższych zasad nowej (bo liczącej sobie kilka dekad), demokratycznej i równościowej moralności publicznej brzmi: nigdy i pod żadnym pozorem nie wolno się wywyższać ponad innych! Tylko ten, kto się wywyższa, będzie poniżony! Kto bowiem tak czyni, ten potwierdza istnienie hierarchii i wartościowania, a to oznacza poniżanie jednych kosztem innych, utrwalanie uprzedzeń i legitymizację nierównego traktowania. Sekciarski dogmatyzm i bezmyślność w stosowaniu tej reguły skutkuje wywyższaniem się, poniżaniem i represjami w stosunku do każdego, kogo słowa można by zinterpretować (choćby skrajnie stronniczo i nieżyczliwie) jako elitarystyczne, czyli „wyższościowe”. Nagonki na „klasistów” pokazują zaś, jak bardzo płytki, a nawet fałszywy jest nastrój empatii, solidarności i zrozumienia, jaki starają się tworzyć zaangażowani protagoniści nowej, lewicowej wrażliwości. Jak tylko coś im się nie podoba, od razu wchodzą w buty prześladowców, a dyskryminowanie i ostracyzm okazują się im równie miłe jak ich poprzednikom w hierarchicznych i paternalistycznych społeczeństwach. Pruderia, obłuda i świętoszkowatość mają się równie dobrze wśród naszej młodej lewicy co w kręgach nominalnie konserwatywnych. W swoich głębszych warstwach moralność publiczna zmienia się bowiem znacznie wolniej niż na powierzchni, czyli w sferze deklaracji. Czytaj też: Człowiek na krańcach świata. Wyjątkowy esej Olgi Tokarczuk „Mądre książki nie są dla każdego” Mimo wszystko zdziwiłem się. Sądziłem dotąd, że są osoby nietykalne, święte krowy, których nie waży się zaczepić nawet wygłodniały poklasku domorosły rewolucjonista czy inny internetowy harcownik, żerujący na prostackich, plemiennych podziałach i pozbawiony skrupułów niczym rasowy polityczny populista. Teraz widzę, że nawet bycie postępową i szacowną osobą słusznej płci (nie spodobał się żarcik?) nie wystarcza. Harcownicy nie mają już respektu przed niczym i nikim. Co im tam jakaś Tokarczuk! Mieszczańska matrona, którą postrzegają jako przedwieczną staruszkę, obciachowo binarną i „cis”. Dobrze, że chociaż nosi dredy, bo można by się normalnie... Oj, byli już tacy, byli. Ostatnio za Stalina, jakkolwiek wtedy przekreślało człowieka ziemiańskie lub burżuazyjne pochodzenie, a nie brak gorliwości w okazywaniu entuzjazmu dla LGBT czy „trans”, natomiast akurat status sławnego pisarza budził wtedy respekt. Ba, respekt ten żywił i partyjny bonzo, i prosty rolnik. Ani jeden, ani drugi nie miał wątpliwości co do tego, że mądre książki są nie dla każdego, choć dzięki słusznej wszak w tym akurat punkcie propagandzie komunistycznej obaj wierzyli, że każdy człowiek, nawet bardzo biedny i niepiśmienny, ma prawo do tego, aby się kształcić i rozwijać, a w konsekwencji również dostać się do kręgu adresatów literatury wysokiej. I słuszną tę myśl – liberalną i lewicową – z całą pewnością podziela Olga Tokarczuk, podobnie jak chyba my wszyscy. Wszelkie aluzje, że jej wypowiedź miała znaczyć, że jej książki są „nie dla chłopów i robotników”, są po prostu haniebnym, żeby nie powiedzieć: chamskim pomówieniem. Podobnie jak pomówieniem byłaby choćby aluzja pod adresem napadających dziś na Olgę harcowników, że brakuje im jasności co do tego, że do odbioru dzieł sztuki trzeba mieć pewne przygotowanie i nie wszystko w sztuce jest odpowiednie dla każdego i do każdego zaadresowane. Nie, z całą pewnością taką jasność mają i żadnych wyjaśnień w tej akurat kwestii nie potrzeba. Czytaj też: Iryna Wikyrczak, asystentka noblistki Hierarchie i klasowe kompleksy Potrzeba za to wyjaśnić kilka innych kwestii. Wielu z nas myśli, że demokratyzm wyklucza się z hierarchicznością społeczeństwa. To nieprawda. Ba, są społeczeństwa niezwykle zhierarchizowane, jak społeczeństwo brytyjskie albo amerykańskie, gdzie tradycje demokratyczne są bardzo silne, a równość praw ściśle przestrzegana przez państwo już od wielu dekad. Hierarchia jest naturalną i powszechną cechą społeczeństw, związaną z ambicją i aspiracjami. W każdym społeczeństwie jakaś część ludzi aspiruje do tego, aby podnieść swój status społeczny, w związku z czym idea statusu społecznego (a więc i hierarchii społecznej) utrzymuje się i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. W złożonych społeczeństwach współczesnych nie ma już prostych, dla wszystkich ludzi czytelnych hierarchii, lecz raczej kilka hierarchii współistniejących ze sobą i częściowo nakładających się na siebie. I tak np. w Polsce w percepcji wielu ludzi na szczycie hierarchii stoją bogacze, celebryci i biskupi, lecz nie brakuje i takich, dla których najwyższa sfera to ludzie kultury i profesorowie. Wszyscy mamy jakieś preferencje kulturowe, co wcale nie znaczy, że musi nam brakować szacunku i uprzejmości w relacjach z ludźmi z niższych warstw społecznych. Niższych z naszego punktu widzenia bądź niższych obiektywnie, czyli postrzeganych w taki sposób przez wszystkich, łącznie z nimi samymi. Dla ludzi wykształconych te niższe warstwy to ludzie o niskim kapitale kulturowym, a dla ogółu niższe warstwy to ludzie, którzy oprócz owego „niskiego kapitału kulturowego” w dodatku są biedni. Hierarchie istnieją i nie ma co się na ten fakt obrażać. Ba, kto by chciał udawać, że hierarchii nie ma, ten nie tylko będzie niewiarygodny (bo w zasadzie wszyscy uznajemy, że są jakieś wyższe i niższe sfery), lecz przede wszystkim irytujący dla przedstawicieli niższych warstw społecznych, którzy awanse kogoś takiego postrzegają jako protekcjonalizm. A trzeba wiedzieć, że akurat poczucie godności osobistej i poczucie własnej wartości bynajmniej nie jest wśród przedstawicieli mniej wykształconych i uboższych warstw społeczeństwa mniej ugruntowane niż wśród elit. To już raczej przedstawiciele elit miewają klasowe kompleksy i starają się w sferze publicznej wypaść na skromniejszych, niż są w istocie. Między innymi dzieje się tak z powodu lęku przed tymi, którzy na wrogości wobec elit (i negowaniu samego pojęcia elity) chcą robić kariery i awansować społecznie. Czytaj też: Księgi światowe Olgi Tokarczuk Hartman straszy! Jeśli zaś chodzi o wyższą i niższą sztukę, to wbrew pozorom sprawa jest prosta. Istnieją dziedziny sztuki i takie formy wyrazu artystycznego, w których spełniać się jako twórcy mogą liczni amatorzy, a także takie, które znajdują uznanie w bardzo szerokich kręgach odbiorców. Są jednakże również i takie wytwory sztuki, które wymagają od twórców znacznie większego kunsztu i skomplikowanego przygotowania, a jednocześnie są zrozumiałe i atrakcyjne dla wąskiego kręgu również dobrze przygotowanych odbiorców. Co więcej, zwykle mądry i wrażliwy amator doskonale rozumie te różnice i w pełni je respektuje, podobnie jak wyrobiony odbiorca sztuki. I tak np. doświadczony czytelnik wie, że są książki dla niego odpowiednie i takie, które są już za trudne w odbiorze. Sam siebie sytuuje w pewnym miejscu w przestrzeni kultury. To samo z twórcami. Gdy ktoś pisze seryjnie „czytadła”, zwykle doskonale wie, że nie jest wybitnym pisarzem, i w pełni uznaje wyższość znacznie mniej poczytnych, lecz doskonalszych w artystycznym kunszcie literackim autorów. Gremialne negowanie hierarchii w sztuce jest raczej aroganckim odruchem zupełnych ignorantów, którzy albo w ogóle w życiu kulturalnym nie uczestniczą, albo są sfrustrowani tym, że wielu rzeczy nie rozumieją bądź odbierają jako nudne i nie dla nich przeznaczone. A tak przy okazji. Myślę, że „Polityka” jest tygodnikiem dla ludzi myślących, posiadających pewną wiedzę o świecie i tego świata ciekawych, a ponadto mających bogate słownictwo i rozwiniętą zdolność czytania ze zrozumieniem trudnych tekstów publicystycznych, w których znajdują się długie zdania i mowa jest o skomplikowanych kwestiach. Krótko mówiąc, sądzę, że „Polityka” jest nie dla idiotów. Zwłaszcza zaś nie dla idiotów w klasycznym tego słowa znaczeniu, czyli ludzi bardzo prostych, zajętych wyłącznie własnymi sprawami i odwróconych plecami od życia publicznego. I co? Coś może nie tak? Czy dział marketingu „Polityki” (nie wiem, czy takowy istnieje) zgłosi zastrzeżenie, iż Hartman odstrasza potencjalnych czytelników? Nie sądzę. Bo my swój demokratyzm potwierdzamy każdego dnia i nie musimy panicznie bać się oskarżeń o lekceważący stosunek do takich czy innych grup społecznych – choćby i najbardziej oddalonych od świata, w którym żyją autorzy i czytelnicy naszego tygodnika. Czytaj też: Olga Tokarczuk na rynkach świata Książki pod strzechy. Epilog „Pan Tadeusz” miał swój epilog. Miejmy i my swój – w postaci zadania domowego z języka polskiego dla krytyków Olgi Tokarczuk. Otóż przypomnijmy sobie, co znaczy w oryginale „trafić pod strzechy”, i zastanówmy się, czy na pewno w inkryminowanych strofach Mickiewicza nie ma czegoś protekcjonalnego? Bo czasami rzeczy są zupełnie inne, niż sobie wyobrażamy bądź je sobie zapamiętaliśmy. Z „Epilogu”: O, gdybym kiedy dożył tej pociechy,Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy,Żeby wieśniaczki, kręcąc kołowrotki,Gdy odśpiewają ulubione zwrotkiO tej dziewczynie, co tak grać lubiła,Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła,O tej sierocie, co piękna jak zorzeZaganiać gąski szła w wieczornej porze,Gdyby też wzięły na koniec do rękiTe księgi, proste jako ich piosenki!
bardzo mi z tego powodu wszystko jedno